CZY ŻYCIE JEST DOBREM NAJWYŻSZYM

avatar
(Edited)

CZY ŻYCIE JEST DOBREM NAJWYŻSZYM



IMG_4008.jpg



Góry wysokie, wiem co z Wami walczyć każe,
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Na rzęsach szron, inni już idą dalej,
Na twarzy śnieg, lecz są nowi, śmiali są,

Ona przychodzi chytrze, bez ostrzeżeń i gróźb,
Krzyczy pękniętą liną, kamieniem zerwanym spod stóp,
Wszystko zaczyna się zwykle, jak każdy wspinaczki dzień,
Ściana, droga pod szczyt, a potem nagle krzyk

Góry wysokie, wiem co z Wami walczyć każe!
Ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze.
Największa rzecz, swego strachu mur obalić,
Odpadnie stu, lecz następni pójdą dalej.

Tylko czasem, czasem zamyślenie,
Tylko czasem zamyślenie.




Był styczeń 2018.
Na szczycie Himalajów trwała sroga zima. Mimo to, dwóch alpinistów decyduje się na podbój Góry swoich marzeń; "Nagiej Góry", bo takie jest tłumaczenie nazwy Nanga Parbat.
Nanga Parbat to potężny, niezwykle skomplikowany masyw skalny, to olbrzymia, biegnąca malowniczym łukiem grań.
Nanga to także ośmiotysięcznik (8126 m n.p.m.), dziewiąty pod względem wysokości szczyt świata, położony w Himalajach Zachodnich.

IMG_4002.jpeg

W 2018 roku Élisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz wspinają się na szczyt Nangi.
Ponownie zimą. W przypadku Tomka była to 7-ma próba podbicia tego szczytu, dla Eli to także nie był pierwszy raz.
Już w 2015 roku Tomek omal nie stracił tam życia, wpadł w 40-metrową szczelinę, uszkodził nogę, mięsień uda, złamał żebro, i odmroził palce stóp. Elizabeth dzielnie mu wtedy pomagała, asekurowała, wspierała.

Ich wejście jest odważne, ale bardzo ryzykowne. Tym razem wspinają się w stylu alpejskim, sportowym - co oznacza, że są pozbawieni wspomagania butlą z tlenem. Nie zabierają też ze sobą przenośnej komory hiperbarycznej. Ich wyposażenie to absolutne minimum. Nie dźwigają ciężkiego sprzętu biwakowego oraz nie używają poręczówek, czyli nie stawiają zabezpieczania liniowego trudniejszych odcinków drogi.

Podczas swych wędrówek partnerzy niewiele ze sobą rozmawiają. Każdy wędruje pogrążony we własnym trudzie i we własnych myślach. Ich rozmowy, (jak często przyznają sami himalaiści) głębokie i szczere - odbywają się dopiero w namiocie. O ile mają szansę taki namiot postawić.
25 stycznia 2018 Tomek i Eli zdobywają szczyt Parbat.
Elizabeth jeszcze nie wie, w jak kiepskiej kondycji jest Tomek.

Niestety 26 stycznia rano, Francuzka informuje zespół na dole, że razem z Tomkiem mają kłopoty. Mocno załamała pogoda. Jak się okazało, Mackiewicz nie był w stanie ruszyć w dalszą wędrówkę, miał liczne odmrożenia i skarżył się, (jakby sam tym faktem zaskoczony), że nic nie widzi. Nabawił się ślepoty śnieżnej, czyli ostrego zapalenia spojówek. Poza tym zapadł na chorobę wysokościową. Najprawdopodobniej miał już wtedy także zaawansowany obrzęk płuc. 😔
Pierwsze oznaki hipoksji (czyli niedotlenienia organizmu), mogą pojawić się już na wysokości 1500 m n.p.m.
3500–5800 m n.p.m. jest określone jako bardzo duża wysokość, tereny położone powyżej poziomu 5800 m n.p.m. są traktowane jako „ekstremalna wysokość”. Mackiewicz jest powyżej 7000 m i przypomnijmy - nie ma butli.

Po zdobyciu szczytu, i rozmowie z Tomkiem, Elizabeth sprowadza go do wysokości około 7200 metrów i decyduje się wyruszyć w drogę powrotną sama, zostawiając Tomka w skalnej szczelinie. Gdy go opuszcza, Tomek już nie kontaktuje. 😔

Powiadomiona ekipa ratownicza, natychmiast wyrusza na pomoc.
Dwaj polscy himalaiści Denis Urubko i Adam Bielecki docierają do Eli, (na wysokość 6000 m n.p.m.), w zaledwie osiem godzin. W tamtych dniach, cały świat wstrzymał oddech i patrzył na zmagania dwóch ochotników, którzy w morderczym tempie i potwornych warunkach ruszyli na pomoc dwójce himalaistów.
O tej brawurowej akcji można przeczytać m.in tutaj.

A tak wspomina ten dzień Adam Bielecki, jeden z bohaterów tej ratowniczej ekspedycji:

"Dokładnie rok temu siedzieliśmy w bazie pod K2 i niecierpliwie czekaliśmy na helikoptery, które miały nas zabrać pod Nangę. Wtedy wciąż jeszcze płonęła w nas nadzieja, że uda się uratować zarówno Tomka, jak i Eli. Niestety, nie daliśmy rady. To smutne, że często ludzie zostają naprawdę docenieni dopiero po śmierci (..).
Lekcja, którą dał nam Tomek mówi, że nie ma rzeczy niemożliwych, a marzenia są po to, żeby je spełniać (..). Tomku, będę o Tobie pamiętał ❤"

IMG_4168.jpg

Niestety, dalsza akcja poszukiwawcza, z powodu wyczerpania ratowników i fatalnych warunków atmosferycznych, nie była już możliwa.



PASJA

Większość z nas ceni, wręcz uwielbia ludzi z pasją.
Pasja nas uskrzydla, nadaje kolorytu, wypełnia nas jak powietrze balonik.
A co się dzieje z ludźmi, którym odbierzemy pasję? Czy nadal chcą żyć? Czy nie usychają, czy nie więdną?
No, ale czy nie warto żyć mimo wszystko?
Czy życie nie jest dobrem najwyższym? Czy jest wartością samą w sobie?
Przecież nikt z nas sam sobie życia nie kupił, dostaliśmy ten cenny dar i powinniśmy go szanować.
Lepszego prezentu nie moglibyśmy sobie wymarzyć.

Ale też, z drugiej strony, co nam z balonika pustego w środku? Co nam z życia bez smaku?
Czy warto żyć, dla samego życia?
Wiecie, powiedzmy że odbieramy komuś pasję i ta osoba niknie w oczach, traci sens, czasem nawet porywa się w samobójczym akcie na samego siebie.

Z trzeciej strony, mamy ludzi kalekich, niepełnosprawnych, np. z powodu jakiegoś wypadku poruszających się na wózku. Albo nie poruszających się wcale.
Chyba każdy z nas zna ten typ. Ludzi z niezwykłą charyzmą i zaciętością walczących o przetrwanie, próbujących się ze swojego kalectwa wydostać za wszelką cenę. Osoby takie chodzą na rehabilitację, morderczymi treningami wyrabiają sobie na nowo kondycję, powoli odzyskują wiarę w siebie, w swoje siły, na nowo wypełniają swoje życie treścią. Wydawało im się puste, okradzione z marzeń, bezbarwne, wyjałowione. A jednak umieli oni żyć dla samej wartości życia.
Rozumiecie co chcę powiedzieć.
Czy zatem warto narażać życie dla pasji?



W internecie rozgorzała dyskusja.

Każdy wiedział lepiej.
Pojawiły się słowa o bohaterstwie i odwadze alpinistów, ale i głosy o ich nieodpowiedzialności, o ryzykanctwie, narażaniu życia własnego i innych.


Ja NIE wiem lepiej.
Ale się nad tym mocno zastanawiam, dopuszczam czyjeś racje i próbuję to rozumieć.
Pozastanawiacie się razem ze mną?
No to podyskutujmy.



Chłopie, masz dom, masz dzieci!

Zrobiłeś dzieci, jesteś za nie odpowiedzialny, one chcą mieć ojca, a nie mosiężny posąg.
Pamiętam taki dojmujący tekst jednego z komentujących. To napisał dorosły facet, ale zarazem też dziecko zaginionego alpinisty (z lat 80-tych bodajże). Napisał, że ojciec zdobywając kolejne szczyty, zbierał u ludzi pochwały i zachwyt, ale to nie ojciec, ale ich matka była prawdziwą bohaterką. To ona walczyła z demonami szarego życia, ona stała w PRL-wskich kolejkach po.. po ..cokolwiek, nawet po jakiś prymitywny sprzęt dla ojca. To ona wychowywała dzieci, chodziła na wywiadówki, ona zdobywała jedzenie i tuliła dzieci do snu.
Ojca nie było, on wdrapywał się na szczyty. Dbał tylko o swoje marzenia, bawił się nie ze swoimi dziećmi - tylko sam, swoimi zabawkami. "Ojciec dostał pomnik, ale w najważniejszych momentach go przy nas nie było. Nie mam taty, jest tylko bohater ze zdjęcia."

Bardzo mnie to poruszyło.

IMG_4003.jpg

Nie oceniam, próbuję rozumieć.
Mam z tym kłopot, mam rozterki moralne, czuje dyskomfort, bo przede wszystkim bardzo polubiłam tego rozczochranego chłopaka, Tomka. Z każdym przeczytanym tekstem, z każdym oglądniętym filmikiem - coraz bardziej go lubię i coraz bardziej nie wiem, czy tak można.
Tu Mackiewicz, oczywiście opowiadający o Nanga Parbat, ale także Mackiewicz - TATA:






Zatem nasz pasjonat ma pasję. Z powodu swojej pasji traci życie.
No i po co?
Dla kilku chwil satysfakcji? Dla pokonania własnych wyzwań, pokonania samego siebie? Udowodnienia sobie/innym/ górze/ światu - że "się dało, że potrafisz?"

No, ale jakie: "potrafisz"? - skoro nie przeżyłeś, zginąłeś.
Cena tego sportu jest tak wysoka, a ofiar - tak wiele.
I nie mówię tu tylko o samych śmiałkach - ofiarach prób wejścia na szczyt (w przypadku Nangi zginęło tam już ponad 100 wspinaczy), ale i osobach zewnętrznych, także narażających życie, by nieść im pomoc. Oraz o wielu innych okolicznych ofiarach - o cierpieniach ich bliskich, o strachu rodziny i przyjaciół, o osieroconych dzieciach.

Zbieraj znaczki

To już nie można mieć hobby w stylu.. hmmm np.
..bieganie dokoła osiedla i z powrotem? Albo zbieranie znaczków? Hodowanie mikrobów w słoiku?
Oczywiście żartuję.

Wiadomo też, że zginać można na wiele sposobów, np. wpadając pod auto przy osiedlowej Żabce. Albo można zwichnąć nogę wychodząc z wanny.
Ale istnieje też jakiś rachunek prawdopodobieństwa takich obrażeń.

Albo czy nie brakuje innych, także mało bezpiecznych zajęć?
Czy strażak nie naraża swojego życia?
No nie - odpowie ktoś, tego nie można porównać, przecież strażak nie robi tego dla swojego kaprysu. On jedzie na akcję, by ratować życie innych.
A praca na wysokościach? Nie wiem np. ktoś myje okna wysokiego wieżowca.
Noo, tego także nie porównujmy, powie ktoś inny - przecież to jest jego robota, może w tamtym rejonie nie ma innych prac, a poza tym jest zabezpieczony szelkami, uprzężą, czy jak to się nazywa.
No, albo ci, co szli walczyć i ginęli na froncie? Narażali swoje życie dla wyższego celu.

Zatem niee, nic nie jesteśmy w stanie porównać do tego typu pasji, która nie jest niczym innym - tylko zaspokajaniem własnego ego.

Czy można dla własnego widzimisię - narażać życie?
Narażać na cierpienia naszych bliskich, osierocić dzieci, być powodem wiecznych zmartwień, strachu swojego partnera?

Z TRZECIEJ STRONY:
NIKT NIE PRZEŻYJE TWEGO ŻYCIA ZA CIEBIE.
NIE MOŻNA ŻYĆ ŻYCIEM INNYCH, ICH STRACHEM, ICH OBAWAMI, ICH OCZEKIWANIAMI.
TYLKO TY JESTEŚ TAM WEWNĄTRZ SIEBIE, NIKT TEGO ZA CIEBIE NIE ZROBI. NIKOGO NIE USZCZĘŚLIWISZ.
Kochaj innych, bądź dla nich dobry, ale żyj swoim życiem.




PO CO?!

IMG_4013.jpg

Ludzie czasem całe życie szukają swojego miejsca na ziemi. Szukają zajęcia, które przynosiłoby im radość, marzą o pracy dającej satysfakcję, marzą o aktywności, o pasji niosącej im: wytchnienie, ekstazę, spokój, ukojenie, spełnienie.
Czyli daje im Wszystko to, co usłyszymy w odpowiedzi, gdy zadamy komuś takie pytanie:
PO CO? Po co to robisz?

"Idziesz. Krok za krokiem. Jak w mantrze. Krótkie wdechy, ból, miękkie nogi, przemarznięte palce.
Czujesz, jakbyś umierał, ale nie umierasz" (Mariusz Sepioło "Nanga Dream")




DLACZEGO GÓRY

Każdy, kto kocha góry, odpowiada tak samo. Choć każdy inaczej.
W górach, w wysokich szczytach, czujesz się tak, jak nigdzie indziej na ziemi.
Jesteś sam ze sobą, jesteś nagi, jesteś prawdziwy. Słyszysz własne myśli, dociera do ciebie majestat, zyskujesz klarowność oceny rzeczy.
Wyciszasz się, ładujesz baterie. Walczysz z pierwotnymi instynktami, zaczynasz rozumieć co jest ważne. Oddychasz rozrzedzonym powietrzem, widoki masz kosmiczne, pojawia się dotkniecie absolutu.
Czytałam także o doznaniach mistycznych, o stanach oczyszczenia, podobnych do tych po głębokiej medytacji.
Ktoś kto tego raz zaznał, czasem się uzależnia.
Uzależnia się od tego stanu, od adrenaliny, od umiejętności przełamywania własnych granic.

Gdzie w tym wszystkim jest myśl o sprawach ziemskich? O pracy zawodowej, o polityce, o dzieciach pozostawionych na dole?
Jak to pogodzić?
Większość uczciwie przyznaje także, że nie da się żyć na nieustającej petardzie. Ten czas musi minąć, jest ciekawy i pożądany, bo przemija.




Oczywiście znacie odpowiedź na to pytanie: DLACZEGO?

Dlaczego? Dlaczego oni to robią??!?
Dlaczego idą w te góry, w ten trud, w ten mróz, w te diabelskie przepaści, niebezpieczne strome skały, w ciemność, w siarczysty wiatr, w otchłań. Mimo, że wiedzą ile ryzykują, jak wielu przed nimi oddało tu już swoje życie, i że oni mogą być następni.
Zatem: Dlaczego tam leziecie?
I oto ta odpowiedź:

Idziemy w góry, BO GÓRY SĄ.
(Wanda Rutkiewicz)

IMG_4012.jpg




Tomek na pewno to wiedział. Posłuchajcie tonu jego głosu, gdy SAM zadaje to pytanie w tym filmiku:
WHY?! (1,11 min.)
(No i na początku, Jego Babcia!! 😍)




On wie, że na to nie ma innej odpowiedzi. Albo się to czuje albo nie.

Czy zatem droga na szczyt jest wędrówką ku górze, a może jednak jest to podróż w głąb samego siebie?



GrubSon - "Nanga Parbat"

Jestem tego pewny, w głębi duszy o tym wiem,
Że gdzieś na szczycie góry, wszyscy razem spotkamy się.
Mimo świata który, kocha i rani nas dzień w dzień,
Gdzieś na szczycie góry, wszyscy razem spotkamy się.

Gdzieś daleko i bardzo wysoko,
Gdzie zwykły śmiertelnik nie stąpa tam nogą,
Gdzie spokój, harmonia i natury zew,
Gdzie słychać szum drzew i ptaków śpiew,
Wschód słońca pada na twarz,
Wypełnia twą duszę, którą ciągle masz,
Wydaje się tobie że te uczucie już znasz, ale,
Ono wcale nie jest ci znane.
Chociaż było pisane i pisane też jest nam,
Tak że wszyscy się spotkamy, więc nie będziesz już sam.
Spotkasz ludzi których tak bardzo kochałeś,
Choć lata nie widziałeś nadal kochać nie przestałeś. (Yo!)
Teraz leżysz na plecach, spoglądasz na błękitne niebo,
Serce dotyka serca, nie ma szczęścia, nie ma pecha,
Nikt się nie złości, nikt nie docieka,
Człowiek obok człowieka z nurtem płyną jak rzeka,
Połączeni w jedną całość na samym szczycie góry, Mekka.






Tekst zgłaszam do konkursu "Tematów Tygodnia #75" w nawiązaniu do tematu pierwszego
(Temat 1: System SARUAV wrocławskich naukowców znacząco skróci poszukiwania osób zaginionych)

IMG_4010.jpeg




ŹRÓDŁA:
-Książka Mariusza Sepioło - "Nanga Dream"
-Wywiad z Elisabeth Revol: https://dziendobry.tvn.pl/a/revol-o-tragedii-na-nanga-parbat-wspomnienia-sa-nadal-zywe
-http://nanowejdrodzezycia.pl/marzenie-o-nanga-parbat/
-https://www.facebook.com/692047926/posts/10155164289557927/
-https://drytooling.com.pl/serwis/art/artykuly/2136-cytaty-o-gorach-alpinizmie-himalaizmie-wspinaczce-wspinaczach?start=4
-http://wyborcza.pl/7,154903,22955380,nanga-parbat-elizabeth-revol-ma-powazne-odmrozenia-grozi-jej.html
-WIKI
-BUDKA SUFLERA - "Cień wielkiej góry"
-Wspomnienie poświęcone Tomkowi i Eli:





FOTKI:
-mapa: Gazeta Wyborcza
-pixabay
-WIKI, fb
-Tomek: viva.pl



Pierwotnie opublikowano na slowo ma znaczenie. Blog na Steem napędzany przez dBlog.



0
0
0.000
28 comments
avatar

PS:

Kolejne podejście na Nange Parbat miało miejsce stosunkowo niedawno, w grudniu 2018. Dwóch wspaniałych chłopaków, czyli Daniele Nardi i Tom Ballard, uderzyli na Nange zimą. Ich wspinaczkę utrudniały obfite opady śniegu. 24 lutego, miał miejsce ostatni kontakt z chłopakami. Znajdowali się wtedy na wysokości około 6300 m. i od tego czasu zostali uznani za zaginionych.

9 marca, miedzy innymi dzięki eksplorowaniu terenu dronami, ich ciała odnaleziono na bocznej ścianie Masywu.
Nanga Parbat w latach 80-tych uzyskała nazwę Killer Mountain, z racji ogromnej ilości ofiar, jakie poległy na jej podboju :(

Tom Ballard (rocznik 1988), był synem sławnej brytyjskiej alpinistki Alison Hargreaves. W 1995 weszła bez tlenu na Mount Everest. Zginęła w tym samym roku, podczas zejścia z K2. Tom miał wtedy sześć lat.

Posted using Partiko iOS

0
0
0.000
avatar
(Edited)

Byłem kiedyś narwanym taternikiem, dopóki nie spierniczyłem się w Tatrach. Szpital, gips, śruby w noce, następny gips, opóźnienia na studiach, zestresowani rodzice - rurka mięknie. Piszę tekst korespondujący z życiowymi wyborami w których pod wpływem tego tekstu dodam coś od siebie na powyższy temat. Może i dobrze się stało, bo to mogło mnie uchronić przed większą tragedią.

0
0
0.000
avatar

o, to czekam na Twój post @trampmad!
mam nadzieje, że nie spierniczyłeś się wtedy zbyt mocno, i wszystko nadal działa 😍.
(tzn. rurka zmiękła, to już wiemy 😃,
ale to bardzo dobrze, skoro uchroniło Cie to przed gorszą tragedią)

0
0
0.000
avatar

Spierniczyłem się zdrowo, 10 metrów nad zabezpieczeniem i drugie tyle pod nim. Kostka w proszku, ale ciągle tu jestem. Z wbudowanym w kostkę barometrem. Kiedyś napiszę post o koncentracji. Całą trasę (5+) prowadziłem, wchodząc na szczyt, uważając się już za zwycięzcę zlekceważyłem zabezpieczenie. Jak widać zabezpieczać się należy w każdej sytuacji :)

0
0
0.000
avatar

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRAIL" o łącznej mocy ~0.17$. Zasady otrzymywania głosu z traila @sp-group-up znajdziesz w ostatnim raporcie tygodniowym z działalności @sp-group, w zakładce PROJEKTY.

@michalx2008x

Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD

0
0
0.000
avatar

You got voted by @curationkiwi thanks to michalx2008x! This bot is managed by KiwiJuce3 and run by Rishi556, you can check both of them out there. To receive upvotes on your own posts, you need to join the Kiwi Co. Discord and go to the room named #CurationKiwi. Submit your post there using the command "!upvote (post link)" to receive upvotes on your post. CurationKiwi is currently supported by donations from users like you, so feel free to leave an upvote on our posts or comments to support us!
We have also recently added a new whitelist feature for those who would like to support CurationKiwi even more! If you would like to receive upvotes more than 2x greater than the normal upvote, all you need to do is delegate 50 SP to @CurationKiwi using this link.

0
0
0.000
avatar

"Po co mieć pasję, pasja nas ogranicza" Takie słowa kiedyś usłyszałem od osoby która dowiedziała się, że moją pasją jest wędkarstwo. Parsknąłem wtedy śmiechem, nawet nie próbowałem tłumaczyć, jak zbawienny wpływ na ciało i duszę ma oddanie się czemuś co nas całkowicie wycisza i pozbawia stresu. Dziś patrzę na te słowa trochę inaczej. Nie wydają mi się już takie bezsensowne. Podróżowałem w te wakacje po Podlasiu. Tak dużo ciekawych miejsc do zwiedzenia, zobaczenie, doświadczenia a mnie serce waliło przy każdym cieku i zbiorniku wodnym. Tylko o żyjących w nich rybach potrafiłem myśleć. No bo jak to być nad Rospudą, Narwią i nie spróbować łowić? Gdybym nie miał swojej pasji i oddał się zwiedzaniu mógłbym dowiedzieć się o Podlasiu dużo więcej. Pasja zabiera nam dużo czasu, oddając się pasji tak świetnie się czujemy, że popadamy w uzależnienie. Przestaje nas interesować pozostałe część życia skupiamy się na jednym. "Pasja wypełnia nas jak powietrze balonik" ale każdy balonik ma swoją wytrzymałość. Wszędzie ważny jest umiar, nawet w pasji.

Napisałaś jeden z lepszych tekstów jakie tu czytałem.

0
0
0.000
avatar

dziękuję 💜
i dziękuję za wspaniały komentarz.
prawda, że ogranicza nas ogromna ilość rzeczy, pasja -nie jest z nich najgorsza :)

podoba mi się ta myśl, która dopuszcza że ktoś może mieć jakąś racje, że potrafimy to na nowo przemyśleć, zweryfikować..
tak jak Ty to zrobiłeś po latach.

PS:
a propos Twego przykładu z Podlasiem:
mnie ogranicza np. bardzo kiepska tolerancja na upały (🙈). w związku z tym zupełnie nie potrafię się cieszyć, ani doceniać uroku tropikalnych krajów. i co z tego, że tam tak pięknie i egzotycznie? ja odpadam, zdycham jak przysłowiowa ryba bez wody (😝). mój mąż zachwycony, wniebowzięty, a ja - jak jak jakiś januszowy ignorant, najchętniej nie wychodziłabym z hotelu :(

ech, człowiek i całe to jego zaplecze, które dostał w genach.
niektóre kwestie są do wypracowania; inne płyną nam we krwi i tego nie zmienimy.
dlatego tak mocno staram się rozumieć Tomka i to co było w jego krwioobiegu.
pasja może być potężną, czasem irracjonalną siłą.

0
0
0.000
avatar

Gratulacje! Twojej wysokiej jakości treść podróżnicza została wybrana przez @lesiopm, kuratora #pl-travelfeed, do otrzymania 100% upvote, resteem oraz podbicia całym trailem @pl-travelfeed! Twój post jest naprawdę wyjątkowy! Artykuł ma szansę na wyróżnienie w cotygodniowym podsumowaniu publikowanym na koncie @pl-travelfeed. Dziękujemy za to, że jesteś częścią społeczności TravelFeed!

komentarz.png

Dowiedz się więcej o TravelFeed klikając na baner powyżej i dołącz do naszej społeczności na Discord.

0
0
0.000
avatar

Tekst bardzo dobry 😃 świetnie się go czyta i daje do myślenia. Pasja to świetna sprawa. Osobiście uważam, że jest to mega ważne aby mieć coś swojego.

Natomiast co do zdobywania najwyższych szczytów, to moje zdanie jest podzielone. O ile moją sympatię ma Adam Bielecki i profesjonalnie przygotowane wyprawy, tak zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć zdobywania szczytów w stylu alpejskim.

0
0
0.000
avatar

Ale z tego, co się orientuję, to Bielecki też próbował właśnie zdobyć Nange w stylu alpejskim;)

Posted using Partiko Android

0
0
0.000
avatar
(Edited)

Tak, wiem że bierze udział w takich wyprawach. Jednak osobiście ich nie popieram i nie rozumiem. Jak dla mnie to igranie ze śmiercią.

0
0
0.000
avatar

dziękuję!
właśnie, dokładnie tak.
człowiek myśli: gdyby miał tę cholerna butlę, albo chociaż te chroniące gogle na oczy..

przecież, jeśli nawet to pasja jest najważniejsza, to dbając o nią:
NIE RYZYKUJ ŻYCIA!
życie jest jedyną możliwością, by móc jak najdłużej cieszyć się pasją.
chyba tylko tak to działa.

0
0
0.000
avatar

"W góry Ci potrzebne jechać! Już tam byłeś. Jeszcze gdzie spadniesz!" - cudowna troska babci.
Tak jak Ty po tych wydarzeniach obejrzałam wiele filmików Czapkinsa i chyba nie było takiego filmiku (nakręconego w górach), który by mnie nie wzruszył.
Bardzo poruszające są słowa tego dziecka zaginionego alpinisty i trudno uważać, że są nieprawdziwe lub przesadzone.
Nie chce jednak oceniać działań Tomka. Dużo czytałam, wiem, że popełniał błędy, wiem jaki był zapalony by zdobyć tę górę zimą. Jednak był on zupełnie innym człowiekiem niż ja i mimo nawału tych wszystkich informacji, które przeczytałam po tragedii i które teraz przypomniałaś Ty nie uważam bym ja lub ktokolwiek inny mógł go oceniać. Go lub jakiego kolwiek innego człowieka, który ryzykował zdrowie i życie dla pasji...
Każdy ma swoje priorytety i motywacje i to jest piękne. Piękne jest to, że układając puzzle z dziećmi w ciepłym domu mogę słuchać wiadomości o tym jak jakiś Polak osiągnął coś wielkiego ryzykując w czasie gdy mi nic nie grozi i w pewnym sensie też robię coś wielkiego dla mnie.
Mam wielki mętlik w głowie z związku z tym wydarzeniem. Chyba niepotrzebnie naoglądałąm się Tomka po jego śmierci. Polubiłam go, mimo, że usłyszałam o nim gdy on już nie żył.
Świetny tekst @rozku. Trudny, bez względu na to, że wydarzyło się to dawno i mielone było to setki razy to znów dający do myślenia, ale piękny.

0
0
0.000
avatar

taaak! ta Babcia jest wspaniała! uwielbiam! 😍

ech, On wiedział co robi.
na pewno był szczęśliwy.
i w końcu: zdobył tę swoją wymarzoną Górę!!
niezwykła jest jego historia, nawet to że został tam na zawsze... właśnie tam, gdzie najbardziej kochał być..

dziękuję Ci za piękny komentarz! 😘

Piękne jest to, że układając puzzle z dziećmi w ciepłym domu mogę słuchać wiadomości o tym jak jakiś Polak osiągnął coś wielkiego ryzykując w czasie gdy mi nic nie grozi i w pewnym sensie też robię coś wielkiego dla mnie.

💝

0
0
0.000
avatar

Czy zatem droga na szczyt jest wędrówką ku górze, a może jednak jest to podróż w głąb samego siebie?

Przede wszystkim to drugie. Każdy musi tę drogę przejść sam, choćby nie wiem ilu kochających ludzi miał wokół.

Żal Człowieka i jego bliskich... I wszystkie emocje, które opisałaś, są tu na miejscu. Tak, jak wszystkie emocje komentujących... i tego mężczyzny, syna wspinacza, który zginął - też.
Może niepotrzebnie dążymy do tego, by tak jednoznacznie kogoś określić, zaszufladkować. Sądzę, że jest to powszechna, ludzka potrzeba... która często wprawia nas w zakłopotanie i generuje konflikty. Pragniemy, by człowiek był dokładnie "zdefiniowany"... albo wspaniały, albo godny potępienia. Albo bohaterski albo nieodpowiedzialny. I tak dalej. Słabo tolerujemy nieokreśloność zarówno u siebie jak i u innych.

Zamiast "ale" wstawmy "i".

Człowiek może być niezwykły i nudny jednocześnie, odważny i nieodpowiedzialny, dobry i zły... Bo nie jest figurą z brązu, a człowiekiem właśnie.

Patrzę na tę historię i widzę mężczyznę z niezwykle silną, niemożliwą do zaspokojenia potrzebą. Widzę jego bliskich, rodzinę, jego dzieci małe... I nie chcę tego oceniać. Mogłabym być każdym z nich. Rodzicem egoistycznym, choć kochającym... kobietą pozostawioną samej sobie i dzieckiem opuszczonym, idącym z żalem przez życie...

Życie jest wartością samą w sobie, ale to my wypełniamy go treścią, tworzymy krajobraz. Jednemu wystarczy szkic ołówkiem, inny musi mieć pełną paletę barw, by cokolwiek poczuć. Oboje tworzą arcydzieła.

0
0
0.000
avatar
(Edited)

mój tekst nie był próbą oceny, czy szufladkowania - Broń Boże! mam nadzieję, że dość wyraźnie to zaznaczałam.
tylko próbą refleksji nad scenariuszami życia, i próbą rozkminy:
co w nich jest kluczowe.

albo: czy warto żyć z najważniejszymi deficytami?,
albo: jak żyć, gdy na ołtarzu pasji, składamy ofiarę z kwestii nadrzędnych, typu: samo życie.

myślę nad tym od tamtego grudnia 2018.
chyba będzie ciąg dalszy, bo dzięki Wam mam kolejne wnioski.

dziękuję za wyważony komentarz 💙 właśnie o takie refleksje mi chodziło. dziękuję! 💜

0
0
0.000
avatar

Kochana moja, cudownie przeprowadziłaś swoją rokminę i moje uwagi nie dotyczyły Ciebie, a raczej tych, którzy tak łatwo i jednoznacznie potrafią kogoś sklasyfikować, bez próby głębszego poznania człowieka i jego motywów, jego życia... A może dotyczyły mojej własnej cząstki, tej, która wciąż ochoczo rwie się do wydawania wyroków...
Bardzo się wzruszyłam czytając Twój tekst, podjęłaś w nim wielki wysiłek, próbę ZROZUMIENIA drugiego człowieka bez jego oceniania, co jest tak naprawdę bardzo trudne. I rzadkie.

❤️❤️❤️

0
0
0.000
avatar

Gratuluję, Twój post został wybrany do konkursu na najlepszy post podróżniczy tagu #pl-travelfeed, zapraszam do zapoznania się z postami konkurentów i głosowania. Za udział w głosowaniu autor postu konkursowego otrzymuje 3 pkt.

0
0
0.000
avatar

Dla mnie dokładnie w tym miejscu dotknęłaś sedna rzeczy:

Jesteś sam ze sobą, jesteś nagi, jesteś prawdziwy. Słyszysz własne myśli, dociera do ciebie majestat, zyskujesz klarowność oceny rzeczy.

Nawet nie próbuję wchodzić w czyjąś głowę i zastanawiać się co tą głową kieruje. Ale kiedy widzę siebie w podobnej sytuacji, gdy moją pasją byłaby wspinaczka wysokogórska, to od razu przychodzi mi do głowy powód dla którego ludzie mogą się decydować na narażanie życia i rozłąkę z bliskimi. Nie ma lepszego sposobu na poznanie siebie, na sprawdzenie czy się jest człowiekiem ze stali czy kimś z gówna, niż postawienie się w ekstremalnej sytuacji. Trudno znaleźć bardziej ekstremalną sytuację niż wchodzenie na ośmiotysięcznika.
Nie, to nie jest egoizm. Potrafię sobie wyobrazić, że dla niektórych szukanie odpowiedzi na pytanie czy jest się kimś ze spiżu czy kimś z gówna może być sensem życia. Niektórzy szukają gotowego sensu życia - serwowanego przez religie czy jakiekolwiek ideologie. Inni wybierają sobie jakiś inny - ulepiony przez siebie i na własny użytek. Uszanujmy to - Ci którzy nie potrafią tego zrozumieć mają wg mnie poważne problemy z empatią i z człowieczeństwem w ogóle.

0
0
0.000