[Z pamiętnika rewolucjonisty] - Spotkania...

avatar
(Edited)

Spotkania są niewątpliwie bardzo ważną częścią organizowania się przeciwko zakusom władzy. Trzeba się spotykać aby się organizować i poznawać. Wymieniać wzajemnymi doświadczeniami i wzajemnie wspierać w walce o lepsze jutro...

Spotkajmy się tu. Spotkajmy się tam spotkajmy się sram..

Na początku oczywiście człowiek bardzo się cieszy na te wszystkie spotkania i dają m u one mnóstwo pozytywnej energii. Ot jest tylu ludzi którzy tak jak my widzi co się dzieje. Podczas tej rebelii są tym bardziej ekscytujące z racji że zasadniczo nie można tego robić więc samo spotkanie jest już aktem rebelii.

Pamiętam jaki byłem podekscytowany gdy na jedno z pierwszych spotkań w dobie największych restrykcji zjawiło się aż 17 osób w jednym mieszkaniu. Klimat był iście jak z czasów podziemnej polski. Stara kamienica w centrum miasta. Atmosfera konspiracji i wiary w powodzenie przedsięwzięcia. To tu tworzy się nowa historia myślisz... To te osoby które miały odwagę przeciwstawić się reżimowi, i zjawiły się tutaj, poprowadzą teraz kraj ku świetlanej przyszłości.

Tak spotkania szczególnie w czasie gdy za każdym rogiem czai się sanitarna policja ewidentnie są czymś.

Z czasem jednak zaczynamy zdawać sobie sprawę że to tak jak z tymi spacerkami organizowanymi w Warszawie. Uspokajasz się trochę że coś zrobiłeś po czym dalej jest tak samo a efekty spotkań? No właśnie niestety często średnie.

Frekwencja spotkań zależna od zaciśnięcia pętli na szyi.

Były silne obostrzenia ludzie widzieli i rozumieli grozę sytuacji. Przyszły wakacje i luzy w obostrzeniach, ludzie przestali czuć i widzieć grozę sytuacji.

Niestety taka jest nasza ludzka natura i tą naturę doskonale wykorzystują światowe Reżimy. Mimo wyraźnych przesłanek że nie będzie lepiej i że na jesień wszystko nie tylko wróci ze zdwojoną mocą ale nie skończy się wcale, część ludzi niestety zaczęła powątpiewać w powagę sytuacji. Oczywiście to oznaczało tym samym redukcję członków zaangażowanych w rebelię do.. prawie 0 ;]

I w tym miejscu niestety zaczynasz zdawać sobie sprawę jak bezsensowne potrafią być takie spotkania. I przestają cię tak cieszyć te duże ilości ludzi które teraz gdy ostatecznie pętla znów się zacisnęła, pojawiają się tłumnie na kolejnych spotkaniach.

Gdzieś tam bowiem tkwi taki niepokój że jeśli tylko rzad wymyśli na tych ludzi haka to tak samo jak podczas tych wakacji, ich zaangażowanie spadnie mimo że na szali waży się życie nas wszystkich.

Ostatecznie coś się dzieje

Zawsze coś się dzieje, może i efektów nie widać ale coś się dzieje. Przecież widać ze coś się dzieje... A może nic się nie dzieje?

I wtedy zaczynamy się zastanawiać czy dzisiejsze społeczeństwo jest jeszcze skłonne do aktów prawdziwej walki o własne ideały czy też do reszty sprzedało się za wygody i VR?

Niestety większość osób biorących udział w tych spotkaniach nie jest gotowa na żaden większy wysiłek. Problemem jest już np zmierzenie się z.. a no właśnie innym komunikatorem niż używamy na co dzień. Ten heroiczny akt odwagi gdy obok messengera musimy zainstalować np również Discorda lub tez Telegrama przerasta niestety niektórych "rewolucjonistów". Oczywiście zrozumiałe jest że dla osób starszych nie jest to łatwe, jednak nie sądzę aby istniało wiele takich które w swoim otoczeniu nie znają osoby która potrafi.

Jednak sytuacja, którą opisuję powyżej to nie jedyny problem a pewien typ problemów jakie mogą dzisiejszemu rewolucjoniście aktywnie pokrzyżować uczestnictwo w rebelii. Nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego uczestnicy powstania warszawskiego przewracają się w grobie 🤦...

themuseum2842698_1280.jpg
pixabay.com

Efekt Bolka

Nieważne jak się starasz tłumaczyć czym jest decentralizacja działań i indywidualizowanie się aby uniknąć tzw przeze mnie "Efektu Bolka" - czyli sytuacji w której nad zorganizowana już grupą działaczy nagle obejmie wpływ kolejny podstawiony agent rządowy, ludzie niestety w większości i tak szukają lidera który ich poprowadzi. Największą tragedią z kolei jest to o czym pisałem już w poprzedniej części pamiętnika rewolucjonisty, czyli fakt że osoby które rzeczywiście mogły by kogoś poprowadzić w dobrą stronę, paradoksalnie zazwyczaj nie są brane w ogóle pod uwagę jako potencjalni liderzy. Dlaczego? A no dlatego że nie mają prezencji, charyzmy, nie są wystarczająco przebojowe albo po prostu nikt ich nie dostrzega bo mało mówią.

Zamiast tego na przód wysuwają się kolejne wersje "Bolków" o wątpliwych intencjach lub też niejasnych powiązaniach. Zbierają wokół siebie grupki swoich wiernych fanów i objawiają im swoje prawdy objawione.

Cóż taka już ludzka natura stadna niema się niby co dziwić. Całe szczęście jak na razie tych bolków jest jednak zdecydowanie więcej niż w solidarności. A to już przynajmniej daje jakąś nadzieje na decentralizację ruchów.

Nie zniechęcam oczywiście do spotkań. Są one konieczne. W sumie dla wielu osób samo pojawienie się w takim miejscu to już wyjście ze strefy komfortu.

Celem tego wpisu jest raczej zwrócenie uwagi na pewne pospolicie występujące problemy przy których ręce opadają.

Czy będzie lepiej ?

Tak jak poprzednio pisałem to wszystko zależy od nas. Przede wszystkim nie łudźmy się że sprawa sama się rozwiąże. Nie rozwiąże się tylko zawiąże NAM na SZYI.

Żaden reżim się nie poddaje... Nigdy! Walczy do upadłego Reżimy bowiem wprowadzają ludzie i grupy interesów, które zdecydowały się przeforsować swoje rację tu i teraz siłą i nie ugną się przed niczym ani nie zrezygnują z ŻADNYCH środków aby osiągnąć ten cel. Od momentu przekroczenia granicy i wstąpienie na ścieżkę Zamordyzmu karty zostały już rozdane. Porażka oznacza ścięte głowy tych, którzy tą granicę przekroczyli. Jeśli raz stanąłeś po stronie reżimu i zrobiłeś coś dla niego to tez odtąd jesteś już na liście do odstrzału. Każdy więc kto umoczył sobie ręce w tym szambie, będzie już do końca udawał, że to jego ręce pachną a wasze śmierdzą.

Nie dajmy więc sobie mydlić oczu że Reżim się kończy, że z czasem odpuści. Nigdy się nie kończy tylko trwa i zaciska pętlę aż do momentu osiągnięcia swoich celów lub momentu obalenia. Organizujmy się więc i spotkajmy ale zastanówmy się przed takim spotkaniem nad powagą sytuacji. Robisz to nie tylko dla innych ale przede wszystkim dla SIEBIE i swoich bliskich. Walczysz natomiast o prawo do normalnego życia i zdrowia. Walczysz z nowoczesnym niewolnictwem.

Pozdrawiam!


Poprzednie wpisy:
Pułapki na drodze walki o wolność



0
0
0.000
2 comments
avatar

Tylko dlaczego rząd ma cały czas takie duże poparcie? Czy ludzie nie widzą co się dzieje?

0
0
0.000
avatar

Nie nie widzą tylko chcą widzieć. To jest kwestia po prostu przełamania tej granicy myślenia, w której chcesz wierzyć że żyjesz w dobrym świecie pełnym ludzi dobrej woli a rząd dba o ciebie, twój idealny styl życia w "nowoczesnym" świecie pełnym zabawek i cudów niewidów i robi to wszystko dla twojego dobra.

Ostatnio ktoś mi np napisał że ruch feministek aborcjonistek z Lampart na czele nie może być zorganizowany odgórnie bo nie żyjemy już w średniowieczu i takich metod już nie ma. No i jak tu dyskutować z takim poglądem?

0
0
0.000