Prawie poniedziałkowy.

avatar

Przyznam się, że w piątek rano poczułam złośliwą satysfakcję na widok drzew targanych silnym wiatrem. Liście wymiecione dmuchawami ledwie dzień wcześniej, w magiczny sposób znów pojawiły się na trawnikach. Co za peszek 😈.

To dziecinne z mojej strony, wiem. Ale nie znoszę wycia dmuchaw, tak samo jak rzężenia kosiarek w lecie. Poza tym to nie moja sprawka, ten wiatr.

Ten pospolity epizod uświadomił mi jednak, że liście i tak wszystkie spadną już wkrótce. Potem zostaną zgrabione, spakowane do foliowych worków i wywiezione. Trzeba się spieszyć!

Brakowało mi weny w mijającym tygodniu, praktycznie na każdym polu. Nie chciało mi się jeździć poza miasto, trzy razy byłam nad Zalewem Nowohuckim i już na samą myśl o nim dostawałam drgawek. Dlatego w piątek po wyjściu z domu po prostu ruszyłam przed siebie, bez planu. Po drodze przypomniał mi się mały park z fortem na sąsiednim osiedlu, ostatni raz byłam tam jakieś trzy lata temu - może tam?

Pomysł mi się nie podobał (do celu ledwie 20 minut, co potem?), ale chwilowo nie miałam innego.

Tryb zrzędy - najgorzej!

Na szczęście potem było już tylko lepiej. Pomyliłam ścieżki, wyszłam w pola i sprawdzając drogę w aplikacji mapy.cz znalazłam dwie potencjalne trasy spacerowe - czarny szlak Twierdzy Kraków oraz Trasę Turystyczno-Kulturową Prądnika Czerwonego. Twierdzę Kraków zostawiłam sobie na kiedyś-tam i wybrałam ścieżkę numer dwa. Nie wiedziałam o jej istnieniu, choć mam ją niemal pod nosem.

Idąc za ciosem, do wspomnianego fortu Batowice dotarłam opłotkami.

Miasto wypuszcza swe macki coraz głębiej w pola, ale dzikie rubieże dzielnie się bronią. Jest nadzieja, że jeszcze długie lata będę mogła się tu gubić.

Park, w którym ukrywa się fort Batowice, to bardziej mały las o gęstym poszyciu - w lecie trudno się przedrzeć przez krzaki i gąszcz pokrzyw. Sam bunkier to relikt przeszłości, fragment imponującego systemu fortyfikacji (tzw. Twierdza Kraków) budowanego przez Austriaków od połowy XIX wieku. Najbardziej znanym elementem twierdzy był niegdyś Wawel. W Krakowie i okolicach zachowało się ponad 30 innych fortów plus pomniejsze obiekty - w różnym stanie. Temat jest mi wyjątkowo bliski, bo mieszkam obok jednego z takich bunkrów (fort 48a Mistrzejowice) i za dzieciaka poznałam każdy jego najciemniejszy kąt.

Ten tutaj jest większy, ale i tak brzydszy 😁

Poszukując wyjścia z alejek parkowych na szlak, natknęłam się na płonące drzewo. Możliwe, że to dla niego wyszłam z domu.

Byłam u niego także w sobotę i niedzielę. Będę go odwiedzać, dopóki nie zgubi liści.

Rude uwijają się ostatnio jak szalone, wiedzą, że idą ciężkie czasy!

Znalazłam oznaczenie szlaku. Tabliczka wskazująca w lewo kieruje do "mojego" bunkra (Mistrzejowice) i do kolejnych obiektów na wschód. Ja poszłam w prawo, ale tylko kawałeczek czarnym szlakiem.

Już po chwili odbiłam na tajemniczą trasę Prądnika Czerwonego i trafiłam do raju, w którym nikt nie słyszał o dmuchawach!

Szlak prowadzi wzdłuż małej rzeczki Sudół, na około dwukilometrowym odcinku urządzona jest ścieżka edukacyjna "drugie życie drzew".
Na zdjęciach tego nie widać, ale po lewej stronie, tuż za warstwą drzew czają się nowe blokowiska.

Nie przeszkadzało mi to zupełnie.

Trasa kończy się około 5 kilometrów dalej, przy ruchliwej ulicy Dobrego Pasterza. Jest tak umiejętnie poprowadzona, że tylko w kilku miejscach trzeba przejść przez ulicę lub kawałek jakiegoś osiedla, reszta prowadzi przez las albo miejskie parki o przyjemnych nazwach: Ogród nad Sudołem i Park Zaczarowanej Dorożki.

Po drodze spotkałam nie tylko wiewiórki i pieski!

Wracałam do domu po własnych śladach, podekscytowana. Wiedziałam, że właśnie odkryłam nową, szybką trasę spacerową, która nie znudzi mi się przez najbliższe tygodnie. Zaliczyłam ją także w sobotę i niedzielę.

Dzisiaj w drodze powrotnej powłóczyłam się trochę poza głównymi ścieżkami i natknęłam się przy tym na podobną do mnie amatorkę miejskich spacerów. Musiała wyczuć jakieś pokrewieństwo dusz, bo zagadnęła mnie i w efekcie przeszłyśmy razem około dwudziestu minut wymieniając się doświadczeniami z lokalnych eksploracji.

Przyznała, że tak właściwie, to wyszła tylko wyrzucić plastiki do pojemnika. Od razu ją polubiłam!

Może się jeszcze spotkamy na szlaku.

Tak że - niby nuda, ale fajnie jest!

🍂


PS: Tak mi się teraz rzeka Sudół skojarzyła z pewną ulicą, na którą natknęłam się trzy tygodnie temu idąc z Kopca Kościuszki na Piłsudskiego. Ulica ta zaś pasuje jak nic do dnia jutrzejszego.

Oby się nie ziścił!

Udanego tygodnia 💚



0
0
0.000
12 comments
avatar

Oj ja też nie trawię tych cholernych maszyn wyjących non stop w bezsensownej walce o zachowanie pseudo ładu współczesnych zamerykanizowanych wzorców "piękna" czyli po prostu tak zaprojektowanej mody żeby trzeba było sprzedawać więcej i marnować więcej zasobów i energii ludzkiej;] Jak by liście albo nieco wyższa trawa tu i ówdzie były w jakiś sposób gorsze...

0
0
0.000
avatar

To jest nas więcej, widzę :)
Aczkolwiek po lekturze różnych dyskusji na forum naszej dzielnicy trochę bardziej rozumiem zwolenników takich porządków. Cóż, przestrzeń wspólna to zawsze jakiś kompromis ;)

0
0
0.000
avatar

Wiadomo. tyle tylko że wynalazki żeby o tą przestrzeń dbać są niestety dość wkurzające. kiedyś też się ogarniało liście na jesień... tyle że miotłą na nie diabelnym odkurzaczem :D

0
0
0.000
avatar

Tak, obserwując dmuchawy w akcji mam wrażenie, że wcale nie są dużo bardziej wydajne od grabi. I można psią kupą w oko dostać.

0
0
0.000
avatar

ważne że robią wrażenie że miasto jest "nowoczesne" a pracownicy juz nie czują się zwykłymi zamiataczami ulic i nie mają na ofercie pracy sprzątacz ulic tylko tylko "operator urządzeń pożytku publicznego" czy coś w ten deseń XD

0
0
0.000
avatar
(Edited)
  1. ależ mamy zgrabne psy w Krakowie! 😻

  2. płonące drzewo! maj lowe! 💚

„..spakowane do foliowych worków i wywiezione..”

jak my wszyscy 🥀🍂⌛️⚰️

0
0
0.000
avatar
(Edited)

jak my wszyscy 🥀🍂⌛️⚰️

Zrobiłaś mi poranek na cacy 😅😆

0
0
0.000
avatar

Ja nie wiem czemu niektórym te liście tak starsznie przeszkadzają. Poszurać nogami w nich można... kolorowe takie... czasem podgnite :) Niech leżą.

U nas takimi dmuchawami o 8 rano nap**** czasami zeby je do kupy zebrać.

Aż mi sie przypomniało :))

0
0
0.000
avatar
(Edited)

O to, to właśnie 😂

Poszurać nogami w nich można...

Mam z dziesięć filmików o tym 🍂🍁🍂

0
0
0.000