Enklawa.

avatar
(Edited)

Któregoś grudniowego dnia nareszcie się tam wybrałam.

W lipcu zeszłego roku byłam bardzo blisko, ale wtedy całe popołudnie spędziłam na terenie byłego obozu Płaszów znajdującego się po sąsiedzku i szybko zrobiło się późno.
Tamtego dnia, stojąc na krawędzi kamieniołomu, dostrzegłam jedynie wierzchołki starych pieców.

lipiec 2020 r

Czaiłam się na to miejsce od dawna. Chciałam iść, ale trochę się obawiałam. Nie wiedziałam dokładnie, jak się tam dostać. Oficjalnie - wchodzić nie wolno, nieoficjalnie - wiadomo, że mieszkańcy regularnie chodzą tam na spacery, nawet z dziećmi. W internecie można znaleźć wiele relacji, zdjęcia, ale ani jednej, dokładnej instrukcji, jak się dostać do kamieniołomu, prawie ze wszystkich stron otoczonego stromymi ścianami.

Że niby, schodząc z Kopca Krakusa, w ogrodzeniu jest dziura. Albo że od strony Zikit-u jest ścieżka, czy od ulicy Za Torem... A potem są schodki, ale rozmontowane od połowy przez złomiarzy. I tak dalej.

W końcu, aby obejść te obawy postanowiłam, że pojadę tylko na kopiec i zerknę z niego w kamieniołom. No może jeszcze sprawdzę tę dziurę w ogrodzeniu. Taka zmyłka dla tej bardziej zachowawczej części mnie.

Na miejscu rebeliantka wzięła jednak górę i na kopiec nie dotarłyśmy. W [nie]zgodzie ruszyłyśmy ulicą Za Torem i Swoszowicką, potem na dziko przez lasek jakiś, błotko, zarośla... chwilę to trwało.

Dokuczała mi po drodze taka myśl, że na sto procent jest łatwiejsza droga, którą właśnie w tej chwili podążają suchą nogą niedzielni spacerowicze ze swymi rodzinami i puchatymi, śnieżnobiałymi pieskami. Mam dryg do generowania sobie atrakcji w przewidywalnym, cywilizowanym świecie. Dlatego zawsze się trochę obawiam nawet niepozornych, miejskich spacerów.

A to na cmentarzu mnie po ciemku zamkną, bo mi się zachce eksploracji wieczornych... A to ze skarpy spadnę w mikro rezerwacie w centrum miasta, tuż pod centrum handlowym. W Parku Jalu Kurka też miałam przygodę, tylko się do niej nie przyznałam. Właściwie nie muszę wyjeżdżać, nigdy się nie nudzę.

Tym razem bez przygód dotarłam do celu. Z ulgą powitałam widok charakterystycznych zabudowań.

Okazało się jednak, że to jeszcze nie koniec. Widoczne na zdjęciu konstrukcje, to górna część pieców posadowionych na dnie kamieniołomu, a ja znajdowałam się na dużej, skalnej półce.

O tam trzeba zejść, w dół.

Znalazłam wspomniane, wybrakowane schodki lecz spokojnie zeszłam po zboczu nawet ich nie używając. Tak było nawet bezpieczniej.

W połowie drogi.

Dotarłam w końcu na dno.

Widać skalną półkę, z której przed chwilą spoglądałam w dół.

Oraz imponujące piece do wypalania wapienia.

Pomyśleć można, co tutaj ciekawego, oprócz starych konstrukcji będących gratką dla miłośników urbexu czy dla złomiarzy. Wspomniałam, że w sąsiedztwie funkcjonował niemiecki nazistowski obóz Płaszów, przez który przewinęło się około 40 tysięcy więźniów. Wśród nich było ponad 1000 Żydów uratowanych przez Oskara Schindlera.

Kamieniołom Liban, bo tak nazywa się miejsce do którego zeszłam tamtej niedzieli, również zapisał się na kartach smutnej historii. Sąsiadował z obozem Płaszów jako karny obóz pracy Służby Budowlanej, przez który przewinęło się łącznie około 2000 więźniów. Warunki były straszne. Gdy w połowie 1944 roku podjęto decyzję o jego likwidacji większość z przebywających w nim ludzi zdołała uciec, lecz ponad dwudziestu więźniów zostało przy tym zastrzelonych. Pochowano ich na miejscu, w zbiorowej mogile.

Wapień wydobywano tutaj już w średniowieczu, w latach 70-tych XIX wieku na terenie kamieniołomu działalność rozpoczęło przedsiębiorstwo Bernarda Libana, stąd nazwa. To z tego okresu pochodzą widoczne pozostałości, m.in. piece. W 1942 roku przedsiębiorstwo przejęli naziści. Po wojnie działało do 1988 roku, od tamtej pory niszczeje.

Miejsce zaniedbane i dzikie, naznaczone traumatyczną spuścizną, z roku na rok coraz bardziej obejmowane w posiadanie przez przyrodę. Lecz choć nieco zapomniane, cieszy się sporą popularnością, także wśród zagranicznych poszukiwaczy przygód. Namiastkę sławy zapewnił mu film Lista Schindlera, ponieważ to właśnie tutaj kręcono sceny obozowe. Na potrzeby filmu zbudowano scenografię, której pozostałości wciąż można oglądać.

Niektóre słupy są dobrze widoczne, inne kryją się w zaroślach, zauważyłam je tylko dlatego, że nie było liści.

Niby tylko scenografia, lecz biorąc pod uwagę spuściznę tego miejsca i pobliskiego obozu, swój ciężar emocjonalny posiada.

Tak wyglądało to miejsce prawie 30 lat temu, uwiecznione na klatkach filmu.

Amon Goeth, komendant obozu w Płaszowie, rozpoczyna dzień pracy od "polowania".


Kadr z filmu Lista Schindlera

To działo się naprawdę, nie dokładnie w tym miejscu ale tuż obok, ponad skalistymi ścianami kamieniołomu.

Filmowych baraków już nie ma, zostały tylko resztki ogrodzenia. Większość terenu jest gęsto zarośnięta, pojawiły się oczka wodne. Wyrobisko stało się unikalną ostoją przyrodniczą w środku miasta - pojawiły się liczne gatunki ptactwa, gazów, płazów i roślinności. Może dlatego powtarzane co czas jakiś popularne słówko "rewitalizacja" brzmi w moich uszach złowróżbnie. Oczyma wyobraźni widzę wyciętą roślinność, wybetonowane alejki, zasypane lub uregulowane zbiorniki wodne.

Mimo tego całego bogactwa przyrodniczego byłam tam na dole przytłoczona i przygnębiona. Szłam jak automat, nogi niosły mnie bez konkretnego celu. Chwilami prowadziła mnie niewyraźna ścieżka, czasem szłam na oślep przez chaszcze. Pytałam sama siebie, po co robię ten obchód po miejscu, które mnie tak przygnębia. Jak sumienny urzędnik, skrupulatny zbieracz odczuć, kolekcjoner wrażeń - nieważne, komfortowych czy nie.

A może to tylko tamten dzień, taki szary i smutny, z duszącym kłębem smogu nad miastem?

Po drugiej stronie wyrobiska dotarłam nad brzeg dużego oczka wodnego, które widziałam z krawędzi urwiska w lipcu zeszłego roku. Cóż, na dole nie było już tak sielsko, jak mi się wydawało.

Pod ścianami kamieniołomu trzeba uważać, co chwilę z rumorem spadają z nich odłamki skalne.

I tutaj odnalazłam pozostałości po scenografii, zniszczone i zarośnięte.

Dosłownie pochłaniane przez przyrodę. Tak zniknie kiedyś wszystko, zło i dobro.

Z ulgą wróciłam w mniej dziki zakątek, od strony Kopca Kraka. Tutaj teren też jest podmokły.

Za tym małym zbiornikiem odnalazłam ścieżkę, którą można faktycznie wydostać się z kamieniołomu i dojść na kopiec.

Znalazłam też inną, będącą pozostałością po scenografii Listy Schindlera. To droga, jaką zbudowali filmowi więźniowie z kopii macew.

W rzeczywistości taką drogę zbudowano na terenie właściwego obozu Płaszów, z prawdziwych macew. Użyto ich także przy budowie baraków. Wykorzystano macewy z cmentarza znajdującego się na terenie obozu, ocalała tylko jedna. Byłam tam w lipcu zeszłego roku.

lipiec 2020 r., stary cmentarz żydowski na terenie obozu Płaszów

Tak oto spinają mi się te dwa, tak odmienne dni, letni i zimowy.

Kończąc obchód kamieniołomu wróciłam jeszcze na chwilę w okolice starych pieców i wyszłam na skalną półkę, z której zaczynałam spacer. Czułam jakiś niedosyt.

Graffiti wskazuje, że stare konstrukcje są eksplorowane. Można się do nich dostać po wąskich, metalowych profilach, które niegdyś były zapewne wyłożone blachą. Nie próbowałam, mam lęk wysokości i w takich miejscach nie panuję nad własnym ciałem.

Nie byłam tam sama, ktoś na mnie czekał.

Jakiś czas temu zrobił się szum medialny wokół rzeźb, które pojawiły się w tajemniczy sposób w kamieniołomie. Jedną z nich widzicie na zdjęciach, drugiej niestety już nie ma. Była to postać nagiego chłopczyka stojącego nad przepaścią, na tej kratownicy. Polecam obejrzeć zdjęcia w sieci - wstrząsające wrażenie.

Autorem okazał się Tomasz Górnicki, rzeźbiarz z partyzanckim podejściem do sztuki, jak opisują go media. Tworzy takie właśnie instalacje, z przesłaniem, najczęściej bez pozwolenia, w miejscach opuszczonych i dzikich. Ta konkretna nosi nazwę Apocalypto.

Idealnie przy krawędzi skalnej półki ciągnie się fragment torów, zapewne tędy wagoniki dowoziły materiał do pieców.

Na kopiec w końcu dotarłam, ale nie ścieżką, którą znalazłam wcześniej podczas spaceru, a tą samą trasą, którą przyszłam do kamieniołomu - na dziko, przez chaszcze. Dlaczego? Oto zagadka.

Robiło się ciemno, powietrze było mgliste a nad miastem wisiał umiarkowany, jak na krakowskie standardy, smog. W czysty, słoneczny dzień widok zapiera dech w piersi.

Na kopiec się jeszcze wybiorę, do kamieniołomu już raczej nie. Niemniej miejsce godne polecenia - miłośnikom ptactwa wodnego, ciekawostek, opuszczonych miejsc i historii z dreszczykiem. Samo w sobie, w tej dzikiej i zaniedbanej postaci, stanowi pełen sprzeczności pomnik spinający różne światy.

PS. Spacer miał miejsce dokładnie 2 stycznia, a nie w grudniu, jak wspomniałam na początku. Tak czy inaczej mam wrażenie, że to było wieki temu.



0
0
0.000
11 comments
avatar

Congratulations, your post has been added to Pinmapple! 🎉🥳🍍

Did you know you have your own profile map?
And every post has their own map too!

Want to have your post on the map too?

  • Go to Pinmapple
  • Click the get code button
  • Click on the map where your post should be (zoom in if needed)
  • Copy and paste the generated code in your post (Hive only)
  • Congrats, your post is now on the map!

0
0
0.000
avatar

Pomimo przemieszkania w Krakowie ponad pięciu lat, nigdy nie zebrałem się na wyprawę do tego miejsca. A przez rok nawet mieszkałem całkiem niedaleko (ok. ul. Nowosądeckiej). Po przeczytaniu twojego posta będę już chociaż wiedział, czego się spodziewać ;)

0
0
0.000
avatar

Ja się zbierałam jakieś trzy lata, więc też mi zeszło :)

0
0
0.000
avatar

Trafiłem tam jeszcze za czasów studenckich, miejsce robi wrażenie, dobrze widzieć, że jeszcze się ostało w podobnej formie. No i zastrzyk adrenaliny przy wspinaniu się na metalowe konstrukcje.

0
0
0.000
avatar

No i zastrzyk adrenaliny przy wspinaniu się na metalowe konstrukcje.

Chłopaki wszędzie muszą wleźć ;)

0
0
0.000
avatar

obeszło mnie 💜💚💙

0
0
0.000
avatar

🤍❤️🤍❤️🤍

0
0
0.000
avatar

Niesamowite miejsce. Nie miałem o nim pojęcia. Dzięki!

0
0
0.000
avatar

So many impressive shots that really convey the size, the depth of space and atmosphere ... great work.

0
0
0.000