MAGNACI I CZARODZIEJE — recenzja

avatar

Zacznę od tego, że nie byłem do końca świadomy powstawania tego filmu. Stachu Jonesa kojarzę oczywiście z internetów, głównie z viralowego „O nie, jesteśmy zgubieni”.

plakat.jpg

Obraz jest bardzo przyjemny, nie znam się na efektach specjalnych i technikach montażu, ale jako zwykły szary widz, zastanawiam się jak to możliwe, że amatorski i – jak piszą Autorzy - zerobudżetowy film fantasy wygląda tak dobrze, podczas gdy komercyjne produkcje często odpychają sztucznością i kontrastem pomiędzy czymś dodanym do obrazu, a rzeczywistością odbieraną przez obiektyw. Nie wiem, być może chodzi o odpowiednie ukierunkowanie światła na te obiekty z efektów specjalnych? Chodzi mi np. o to, że przedmiot „magiczny” dodany do kadru od razu widać, że jest dodany w postprodukcji. A w Magnatach i Czarodziejach ciężko to dostrzec gołym okiem, trzeba się uważnie przyglądnąć, żeby coś zobaczyć. Wygląda na to, że twórcy wykonali tytaniczną pracę, żeby zlać w całość świat wirtualny i rzeczywisty, aby odbiorca mógł ujrzeć prawdziwy świat fantasy.


Co do scenografii to tło pozostaje tłem i nie rzuca się w oczy, stanowi raczej miłe wypełnienie, chyba tak powinno być. Niektóre sceny wyglądają jakby były inspirowane filmami w rodzaju Kung Fury. Parsknąłem śmiechem na kilka dialogów, całość ogląda się bardzo przyjemnie. Wielkość postaci Stachu Jonesa sprawia, że widz oczekuje aż się pojawi na ekranie i był jeden taki moment, że dłużyło mi się już. Mimo to, gra pozostałych aktorów także może się podobać – niektóre żarty może troszkę płytkie (chociaż może takie miały być), niektóre dorównujące Stachowi. Podobała mi się bardzo scena walki pomiędzy tym randomowym uczniem z plakatu, a tym drugim gościem (chyba to ten Diego Bestia z Północy). Muzyka na końcu to miłe zaskoczenie.

Ogólnie rzecz biorąc film wart obejrzenia, 10/10.

Tutaj link do filmu z poprawionym lektorem:



0
0
0.000
2 comments