Pierwsze konie za płoty

avatar

Podobno im człowiek starszy, tym bardziej wraca do niego to, co się działo w dzieciństwie. Jakieś przyzwyczajenia, wspomnienia, przeżycia. Nie mogę nazywać się staruszką, bo trochę nie na miejscu, szczególnie, że do trzydziestki zostało kilka lat. Mimo wszystko są pewne rzeczy, które jak człowiek pokocha za młodziaka, to tak się tli to jakoś schowane.

No i ja nie jestem jakimś odosobnionym przypadkiem od tej reguły.
Tak się stało, że jak byłam mała to mieliśmy konia o wdzięcznym imieniu Basia. Basia bowiem była rasy małopolskiej, jak na konia więc całkiem spora (o ile dobrze pamiętam, to w kłębie miała 161 cm). Piękna, zgrabna z lustrem na głowie. Basia bowiem była moją wieloletnią przyjaciółką.

Takie obycie sprawiło, że przede wszystkim mój tato wpoił we mnie mądrą miłość do zwierząt. Że prawdziwe zwierzę to nie istotka jak z filmu Disneya, tylko czułe, wrażliwe, silne, a jednocześnie delikatne stworzenie, które rozumie moje emocje, moje ruchy i tego samego mam się uczyć.

10 lat temu przeszłam operację kręgosłupa, która na zawsze wykluczyła moje marzenia o odznakach w PZJ. Operacja nie była spowodowana wypadkiem, a chorobą. Od 11 lat jestem Osobą Niepełnosprawną. Po 10 latach powróciłam do koni z miłością, powróciłam też do tematu inaczej. Ponieważ wiem, co mi wolno, a czego nie, toteż jazdę mam leczniczą, hipoterapię, niż skoki.
Moim marzeniem jest, aby za kilka lat znów mieć swojego konia, którego mogłabym ustawić do swoich możliwości. Aby móc zarazić pasją i miłością własne dzieci, uczyć ich szacunku do zwierząt. I odkrywać tę wspaniałą relację koń-człowiek, która od wieków była kształtowana.
Pamiętam moją pierwszą jazdę z tatą. Miałam jakieś 3/4 lata i byłam spięta z ojcem pasem oficerskim. Trzymałam dzielnie wodze, nie dosiągając nogami do strzemion, ale mocno ściskałam nogi i wodze.

Zdjęcia pochodzą z obozów "Sokole Gniazdo", na których miałam przyjemność pracować miesiąc temu.
Wakacje też zapowiadają się pod znakiem opiekuna przy koniach i obozów artystycznych.

img_3853.heic

Bejla, największa klacz w szkółce

img_3854.heic

img_3855.heic

img_3856.heic

img_3457.jpg
Uczyłam i pomagałam dzieciakom przy czyszczeniu pod siodło

img_3485.heic
Emolka, zwana pieszczotliwie Ebolką, klacz czystej krwi arabskiej, Tomasz powiedział, po tym jak bardzo dobrze (jako nieliczna) dogadywałam się z nią, że łączy nas to, iż obie jesteśmy narwane jak araby

img_3466.jpg
Asystent fotografa TFP. Wpadłam dwa razy na pastucha, chwila przed

img_3453.jpg
Grupa początkująca czyszcząca Hucułka

img_3486.heic
Kochane Hucułki



0
0
0.000
0 comments