It was supposed to be a good day but by covid / To miał być dobry dzień ale przez covid

avatar

It was supposed to be a good day, 2 years ago I broke up the ACL and today they were supposed to admit me to the hospital for reconstructions and ACL and sewing the menisci which I shook in May this year during an accident at work. It was supposed to be a good day because it was supposed to improve my life so that I could run, jump, swim and do things that give me so much fun. I would like to dance with my husband at the disco again (and a torn ligament prevents me from doing this), I would like to be able to walk at a fast pace but I cannot, I have to take every step deliberately because I do not know if the knee will not collapse by itself and I will not fall over. Every squat or squat is a problem for me because I don't know if I can straighten my leg. Every leg movement causes my insides to jump and crackle in my knee, I was hoping that the last moments with this burden were ahead of me, that now it will be downhill, but it can't be easy, complications on my way again. Yesterday I went for the Covid-19 test before the planned admission to the hospital (what if I am after 2 doses of the vaccination, the test must be done), if the result was to be something wrong, they should call me in the evening, they should have this key word. This morning, as planned, I went to the hospital, went out like a fool from 7.30 to 9.30 and found out that unfortunately I will not be admitted to the ward because my result is unambiguous and I have to repeat it. Unfortunately, due to the fact that the test turned out to be ambiguous, the operation will be postponed for at least a week. And if the result is positive, I will have a Covid-19 l4 and a magic quarantine. Some of the patients were also sent back with a receipt, because nobody told them to do the test at all, so I can't be admitted to the ward. My hands are dropping already. I'm angry and tired, another day on hold. No reliable guidelines, no proper organization of work. The patient is expected to appear at the hospital at 7.30 am and wait for someone to come for him, which is as follows at 9.30, wait for unknown who and for whom, admission takes place in the corridor and back to registration, and then maybe until 2 p.m. branch. Today was supposed to be a good day and it sucks, I'm lying at home in my bed with my knee out and crying on the pillow because everything was supposed to go ahead and this damn pandemic is spoiling my plan. Maybe tomorrow it will turn out to be negative and I missed the opportunity for surgery on the set date pointlessly. On the other hand, I would not like to infect someone, but it is a pity that someone did not call yesterday to say that you have to repeat the result, e.g. with a quick test, so that today I would be admitted to the ward or go to quarantine. Everyone wants their time to be respected. I am a mother of 4 children who works full time and I really have more interesting things to do than spend a few hours in the hospital for nothing.

POLISH:

To miał być dobry dzień, 2 lata temu zerwałam ACL i dziś mieli mnie przyjąć do szpitala na rekonstrukcje i ACL oraz szycie łękotek które otrzaskałam w maju tego roku podczas wypadku w pracy. To miał być dobry dzień bo miał przyczynić się do poprawy mojego życia, tak bym mogła znów biegać, skakać, pływać i robić rzeczy które dają tyle radości. Chciała bym znów zatańczyć z mężem na dyskotece ( a zerwane więzadło mi to uniemożliwia), chciałbym móc chodzić w szybkim tempie a nie mogę, każdy krok muszę stawiać z rozmysłem bo nie wiem czy kolano samo się nie złoży i się nie przewrócę. Każdy przysiad czy kucnięcie są dla mnie problemem bo nie wiem czy zdołam wyprostować nogę. Każdy ruch nogi powoduje przeskakiwanie i trzeszczenie wnętrzności w moim kolanie, miałam nadzieję, że przede mną ostatnie chwile z tym ciężarem, że teraz będzie już z górki, ale lekko być nie może, na mojej drodze znów komplikacje.Wczorajszym poszłam na test Covid-19 przed planowanym przyjęciem do szpitala ( co z tego, że jestem po 2 dawkach szczepienia, test zrobić trzeba) , jeśli z wynikiem miało być coś nie tak to powinni do mnie zadzwonić wieczorem, powinni to słowo klucz. Dziś rano zgodnie z planem pojechałam do szpitala wystałam się jak głupek od 7.30 do 9.30 i dowiedziałam się, że niestety nie zostanę przyjęta na oddział bo mój wynik jest niej jednoznaczny i muszę go powtórzyć . Niestety przez to, że test wyszedł niejednoznaczny, operacja zostanie przełożona o co najmniej tydzień. A jeśli wynik będzie pozytywny to czeka mnie l4 na Covid-19 i magiczna kwarantanna. Część pacjentów również została odesłana z kwitkiem, bo testu w ogóle nikt im nie kazał zrobić no to nie mogę być przyjęci na oddział. Ręce mi już opadają. Jestem zła i zmęczona , kolejna doba w zawieszeniu. Brak, rzetelnych wytycznych, brak odpowiedniej organizacji pracy. Pacjent ma się stawić o 7.30 do szpitala I czekać aż ktoś po niego przyjdzie co następuje o 9.30, czeka się nie wiadomo na kogo i nie wiadomo po co, przyjęcie odbywa się na korytarzu i z powrotem do rejestracji a potem może do 14 uda się położyć na oddział. Dziś miał być dobry dzień a jest do dupy, leżę w domu w łóżku z rozpierniczonym kolanem i płacze w poduszkę bo miało iść wszystko di przodu a ta cholerna pandemia psuje mi plan. Może jutro okaże się, że wyniki jest negatywny i bez sensu strąciłam szansę na operacje w wyznaczonym terminie. Z drugiej strony nie chciała bym kogoś zarazić, ale szkoda że ktoś nie zadzwonił wczoraj, żeby powiedzieć że trzeba powtórzyć wynik np szybkim testem tak bym dziś została przyjęta na oddział lub poszła na kwarantannę. Każdy człowiek chce by jego czas był szanowany jestem mamą 4 dzieci, która pracuje na całym etacie i naprawdę mam ciekawsze rzeczy do robienia niż spędzanie kilku godzin na marne w szpitalu .



0
0
0.000
1 comments