Historia jednego lutowego wschodu słońca.

avatar
(Edited)

-Hmmmmm, nigdy nie byłem w nad morzem w zimie...
-Jedziemy?
-Jedziemy!

Wybór pada na weekend w Gdyni.
Kupujemy bilety na kolej, do Trójmiasta mamy dostać się w nocy z piątku na sobotę.
Kilka dni przed wyjazdem sprawdzamy prognozę pogody.
Optymizmu w tym względzie brak, ma padać, planów jednak nie odwołujemy.
W końcu docieramy do celu. Sobota, kilka minut po szóstej rano.
Jest jeszcze ciemno. Pochmurno.

-Chodźmy na plażę, na wschód słońca!
-Ale przecież nawet tego słońca nie zobaczymy...
-Chodźmy...
-No dobra...

Z dworca na plażę niedaleko, po drodze lekko kropi deszcz i mocno wieje.

Wchodzimy na plażę a tam po chwili to:

273936229_229984655928658_1230541955113704104_n.jpg

274128906_493711428988969_7669789930257274016_n.jpg

Zachwytom nie było końca...
Byliśmy nad morzem, mogliśmy wracać...

...ale zostaliśmy do niedzieli ;)



0
0
0.000
0 comments