Czytaj z Marcinem 26/52/2021, "Nasz matematyczny Wszechświat : w poszukiwaniu prawdziwej natury rzeczywistości", Max Tegmark

avatar

IMG_20211224_124907.jpg

Autorem tej książki jest szwedzko-amerykański fizyk Max Tegmark, profesor MIT, autor wielu cenionych i cytowanych prac naukowych. Nie żadna przypadkowa osoba ze swoimi wymyślonymi urojeniami – choć dla kogoś nieobeznanego z fizyką teoretyczną momentami może tak to wyglądać. Bo Tegmark swoimi rozmyślaniami i wizjami zapuszcza się w rejony bardzo odległe i obce nie tylko dla przeciętnego człowieka, ale też i dla wielu specjalistów. Mimo to warto przynajmniej spróbować wyruszyć w tę trudną drogę, mając go za przewodnika. Nawet jeśli nie uda się zrozumieć wszystkiego, to powinno się udać poszerzyć zrozumienie otaczającego nas świata – a to już bardzo dużo.

Pierwsze pięć rozdziałów jest względnie proste i czytelnik mający pewne teoretyczne podstawy może je sobie odpuścić, albo co najwyżej przejrzeć dość pobieżnie. Autor omawia tam w przystępny sposób podstawowe informacje o zbadanym przez nas Wszechświecie, o tym, co wiemy na temat jego powstania, historii i praw w nim panujących. Dowiadujemy się też, że do tej pory nie udało się stworzyć Ogólnej Teorii Wszystkiego, która byłaby w stanie wyjaśnić wszystkie kosmiczne procesy wyłącznie za pomocą czystej matematyki.

A potem zaczyna się robić ciekawiej, ale zarazem trudniej. Autor przechodzi do swojej koncepcji wielopoziomowych multiwszechświatów, zmuszając tym samym naszą wyobraźnię do wytężonej pracy i gimnastyki. Pierwszy poziom jest jeszcze w miarę łatwy do przyswojenia – wykorzystuje pojęcie „kosmicznej inflacji”, z którego wynika, że w pierwszych najdrobniejszych ułamkach sekund po swoim powstaniu Wszechświat rozszerzał się w niewiarygodnym tempie – takim, że odległości między punktami rosły z prędkością znacznie przekraczającą prędkość światła. Którego zresztą wtedy jeszcze nawet nie było. A potem ta inflacja się utrzymała. Efekt jest taki, że dziś możemy obserwować zaledwie nikły ułamek naszego Wszechświata, maksymalnie do kilkunastu miliardów lat świetlnych od nas – światło wysyłane przez dalsze obiekty jeszcze nie zdążyło dotrzeć do Ziemi. A promień tego Wszechświata jest nieskończony. Tegmark przyjmuje za zupełnie pewne, że gdzieś w tej niedostępnej nam przestrzeni istnieją inne Ziemie, inni my, żyjący innymi życiami – to dla niego pewna konsekwencja nieskończoności. Tu już pojawiają się pierwsze pęknięcia w wyobraźni.

Ale to dopiero początek. Następny jest multiwszechświat II poziomu będący konsekwencją teorii strun połączonej z wieczną inflacją. Przyjęcie tych założeń automatycznie prowadzi do tego, że takich Wszechświatów, jak ten nasz I poziomu, jest nieskończenie wiele. Z tą różnicą, że mogą w nich panować inne prawa fizyki, co za tym idzie – większość z nich jest pusta, pozbawiona wszelkiego życia, czy nawet materii. I do tych innych Wszechświatów I poziomu nigdy nie będziemy mieli możliwości się przedostać, ze względu na wciąż działającą inflację, stwarzającą przestrzeń międzywszechświatową w szybszym tempie, niż światło mogłoby ją pokonać. Zresztą skomunikować się z nimi też nie będziemy mogli. Natomiast jeśli teorie strun okażą się prawdziwe, będziemy mieli w zasadzie pewność, że ten multiwszechświat II poziomu i inne wszechświaty I poziomu w nim zawarte, muszą istnieć.

Przy multiwszechświecie III poziomu wkracza w grę kwantowość, funkcja falowa i to, co się z nią dzieje w momencie przeprowadzenia obserwacji. Mniej więcej w tym momencie moje możliwości rozumienia fizyki się załamują. Na ile jestem w stanie pojąć, chodzi z grubsza o to, że każde zdarzenie może mieć kilka różnych wyników, zaś każdy z tych wyników może stworzyć nowy wszechświat. I chyba też o to, że w nieskończonym multiwszechświecie I poziomu te wszystkie wydarzenia prędzej czy później w jakimś jego miejscu się zdarzą we wszystkich wariantach, więc I i III poziom można utożsamić. O ile, oczywiście, dobrze to rozumiem, ale tego już w pełni pewien nie jestem...

A potem wkracza hipoteza matematycznego wszechświata, cała na biało. Podobno, jeśli przyjąć, że istnieje zewnętrzna fizyczna rzeczywistość niezależna od ludzi, to znaczy, że automatycznie jest ona strukturą matematyczną, zawierającą wszystkie te multiwszechświaty poziomu I, II i III. Z kolei takich struktur matematycznych może być wiele w kierunku do mnóstwo, i ich zbiór tworzy multiwszechświat IV poziomu. I podobno ta hipoteza jest jakoś sprawdzalna i weryfikowalna. Wierzę na słowo, bo ani matematycznie, ani fizycznie tego nie ogarnę.

Na koniec parę podrozdziałów o potencjalnej przyszłości naszego Wszechświata i ewentualnie naszego w nim życia, z całą masą zagrożeń, jakie mogą stanąć na drodze ludzkości – od tak banalnych, jak przypadkowa wojna nuklearna, po bardziej wyrafinowane, takie jak stworzenie wrogiej osobliwości technologicznej. A także matematyczno-statystyczne rozważania na temat „czy jesteśmy sami we Wszechświecie” – czyli trochę wytchnienia po matematycznych akrobacjach z poprzednich rozdziałów.

Niewątpliwie jest to interesująca, inspirująca i rozwijająca lektura popularno-naukowa, jednak z odchyłem bardziej ku naukowości. Sprawia to, że zwłaszcza w dalszych rozdziałach może się okazać zbyt wymagająca dla czytelnika, tym bardziej, że – nie ukrywajmy – fizyka teoretyczna nie jest czymś, co każdy wynosi ze szkoły. Z drugiej strony, dla osób bardziej zainteresowanych tematem, jest to wiedza podana zdecydowanie bardziej przystępnie, niż w artykułach naukowych, w których połapią się jedynie wysoko wykwalifikowani specjaliści...

IMG_20211224_124925.jpg

PODSUMOWANIE:
Rozmiar: gruba (592 strony)
Szybkość czytania: bardzo powoli
Wciąga: tak, ale jednocześnie utrudnia to swoim zaawansowaniem
Dla kogo: dla osób zainteresowanych naturą Wszechświata, budową Kosmosu i teoriami fizycznymi, które za tym stoją. Koniecznie z przynajmniej podstawową podbudową teoretyczną.
Warto?: tak, jeśli cię to interesuje i masz te podstawy wiedzy. Jeśli nie, to nawet nie podchodź, szkoda czasu.

Zalety: przedstawienie fascynujących koncepcji fizycznych w możliwie prosty sposób
Wady: może rozdział o kwantowości warto byłoby spróbować jeszcze trochę uprościć
Ocena: 9/10



0
0
0.000
2 comments